10-14-2017, 12:05 PM
Witam,
we wrześniu tego roku, ku mojej wielkiej uciesze zostałam obdarowana drzewkiem - wiązem drobnolistnym. Mówiąc do niego bardzo często, nazywam go Bonzo. On sam raczej jest małomówny bardzo,niestety nie dzieli się ze mną swoimi emocjami. A widzę, że z każdym dniem marnieje i raczej nie wygląda na zadowolonego. Przez pierwsze dni Bonzo miał się dobrze, widziałam że stresował się podróżą, zmianą miejsca i pewnie z tego powodu stracił kilka liści. Kiedy liście się przerzedziły troszkę, zauważyłam, że Bonzo podczas mojej nieobecności wcale nie cierpi na samotność - w liściach urządziła sobie lokum zielona gąsienica. Zanim ją eksmitowałam, zauważyłam że trochę liści zdążyła podjeść. Podlewałam go raczej umiarkowanie, nie dopuszczając do przelania. Po jakimś czasie zauważyłam na mchu biały nalot - podejrzewam, że winowajcą była woda, która mimo odstania kilku dni, nadal była zbyt twarda. Przeczytałam na forum, że należy zeskrobać biały nalot oraz podlewać przegotowaną, odstaną wodą - tak też zrobiłam. Myślałam, że wraz z gąsienicą i zmianą twardości wody stres się skończy (nie wiem, które z nas bardziej się stresuje… mimo wszystko stawiam na drzewko)... Myliłam się. Nie wiem, skąd między gałązkami pojawiły się drobne pajęczynki (mam nadzieję, że uda Wam się ja dostrzec na zdjęciach) pierwsza myśl: przędziorek. Z wiedzy, jaką zdążyłam wyczytać, przędziorek nie lubi wilgoci, dlatego też byłam pewna, że mojemu Bonzo on nie zagraża, jako że w moim mieszkaniu panuje stosunkowa duża wilgotność No nic, poczytałam o nie-chemicznych sposobach zwalczania tego szkodnika, robiłam mu "parówkę" czyli opłukiwałam liście od góry i od dołu i nakładałam na koronę reklamówkę. Kiedy to nie poskutkowało, uzbroiłam się w leki. Kupiłam preparat Agricolle Target na przędziorki. Postąpiłam zgodnie z instrukcją i… nic. Dzisiaj rano ponownie zauważyłam pajęczynkę. Zaczynam wątpić, że jest to przędziorek – w miejscu, gdzie pień wychodzi z ziemi, wychodzą także przeźroczyste nitki. A liście żółkną, opadają w zastraszającym tempie. Może Wy doradzicie mi, co mogę zrobić, żeby uratować Bonzo. Przesadzić go? Jaką dobrać ziemię? Zniszczyłam go podlewając zbyt twardą wodą? Proszę o pomoc. Dodaję kilka aktualnych zdjęć.
we wrześniu tego roku, ku mojej wielkiej uciesze zostałam obdarowana drzewkiem - wiązem drobnolistnym. Mówiąc do niego bardzo często, nazywam go Bonzo. On sam raczej jest małomówny bardzo,niestety nie dzieli się ze mną swoimi emocjami. A widzę, że z każdym dniem marnieje i raczej nie wygląda na zadowolonego. Przez pierwsze dni Bonzo miał się dobrze, widziałam że stresował się podróżą, zmianą miejsca i pewnie z tego powodu stracił kilka liści. Kiedy liście się przerzedziły troszkę, zauważyłam, że Bonzo podczas mojej nieobecności wcale nie cierpi na samotność - w liściach urządziła sobie lokum zielona gąsienica. Zanim ją eksmitowałam, zauważyłam że trochę liści zdążyła podjeść. Podlewałam go raczej umiarkowanie, nie dopuszczając do przelania. Po jakimś czasie zauważyłam na mchu biały nalot - podejrzewam, że winowajcą była woda, która mimo odstania kilku dni, nadal była zbyt twarda. Przeczytałam na forum, że należy zeskrobać biały nalot oraz podlewać przegotowaną, odstaną wodą - tak też zrobiłam. Myślałam, że wraz z gąsienicą i zmianą twardości wody stres się skończy (nie wiem, które z nas bardziej się stresuje… mimo wszystko stawiam na drzewko)... Myliłam się. Nie wiem, skąd między gałązkami pojawiły się drobne pajęczynki (mam nadzieję, że uda Wam się ja dostrzec na zdjęciach) pierwsza myśl: przędziorek. Z wiedzy, jaką zdążyłam wyczytać, przędziorek nie lubi wilgoci, dlatego też byłam pewna, że mojemu Bonzo on nie zagraża, jako że w moim mieszkaniu panuje stosunkowa duża wilgotność No nic, poczytałam o nie-chemicznych sposobach zwalczania tego szkodnika, robiłam mu "parówkę" czyli opłukiwałam liście od góry i od dołu i nakładałam na koronę reklamówkę. Kiedy to nie poskutkowało, uzbroiłam się w leki. Kupiłam preparat Agricolle Target na przędziorki. Postąpiłam zgodnie z instrukcją i… nic. Dzisiaj rano ponownie zauważyłam pajęczynkę. Zaczynam wątpić, że jest to przędziorek – w miejscu, gdzie pień wychodzi z ziemi, wychodzą także przeźroczyste nitki. A liście żółkną, opadają w zastraszającym tempie. Może Wy doradzicie mi, co mogę zrobić, żeby uratować Bonzo. Przesadzić go? Jaką dobrać ziemię? Zniszczyłam go podlewając zbyt twardą wodą? Proszę o pomoc. Dodaję kilka aktualnych zdjęć.